taniec..hmm.. zawsze był mi obcy.. od kiedy pamiętam NIE TAŃCZĘ..
jakby ktoś rok temu powiedział że oto ja będę się uczyć tańca brzucha, pewnie roześmiałabym sie i pomyslałabym, że to dobry żart...
Nasz los ma jednak spore poczucie humoru układając nasze życiowe drogi w sposób totalnie nieprzewidywalny..
Moja historia z tańcem brzucha zaczęła się kilka miesięcy temu, gdy zimą zupełnie przypadkowo trafiłam na zajęcia ... w sporym tłumie i lekkim półmroku było nawet łatwo zacząć :) co mnie najbardziej zafascynowało? i ta niezwykła orientalna muzyka z dźwięczącymi monetkami... i te niebywałe kobiece ruchy ciała.. i nawet fakt, że taniec może być wyzwaniem..
jakby ktoś rok temu powiedział, że oto ja będę się uczyć tańca brzucha, pomyślałabym: "nierealne, bo kiedy?.. przecież są dzieci, jest dom i praca.. skoro nie ma czasu na nic, to w którym momencie znaleźć czas tylko dla siebie? i czy w ogóle warto tracić czas ?" dzisiaj już wiem:) czas poświęcony na taniec, czas poświęcony sobie nie jest stracony.. a przełamanie własnych barier BEZCENNE:)
taniec... hmm.. teraz jest mi bardzo bliski...
:) PIEGOWATA