Ja na co dzień...
Na co dzień oznaczam spore kłopoty. Zawsze spóźniona, ubolewam nad tym, że nie mogę być w kilku miejscach na raz. Brak mi godzin w dobie. Zawsze wszystko odkładam na ostatnią chwilę.
Śpioch i zakupoholiczka. Potrafię zakochać się w bluzce czy kolczykach.
Wolę proste włosy od kręconych i jezioro od morza. Lubię porządek, ale nie lubię sprzątania. Uwielbiam spacery bez celu, spontaniczne wycieczki, jedzenie tortu bez żadnej okazji, głośną muzykę, cichą muzykę, długie kąpiele, imprezy i samotne wieczory w domu, dresy i sukienki, adidasy i szpilki, kolorowe lakiery do paznokci, żelki, truskawki, kawę z mlekiem, dramaty i szczęśliwe zakończenia.
Nie lubię zimy, wczesnego wstawania, komunikacji miejskiej, pająków, wody gazowanej i prasowania.
Ja w tańcu...
Taniec w moim życiu od kiedy pamiętam jest obok. Wszędzie.
Słysząc muzykę ciężko usiedzieć w miejscu i nie ‘pobujać się’ chociaż przez moment. Kiedyś był to taniec towarzyski albo ruszanie się godzinami w zaciszu swojego pokoju do ulubionej muzyki.
Taniec orientalny natomiast, zajmuje co raz ważniejsze miejsce w moim życiu z każdym dniem. Jestem nim totalnie zarażona i zauroczona. To jest dokładnie to czego oczekuję od tańca. Przyjemność i relaks, czasem dużo śmiechu, kiedy coś nie wychodzi, i ogromna satysfakcja z kolei, kiedy widać postępy. To sprawia, że ciągle ma się ochotę na więcej.
Jeszcze drzwi od sali dobrze się za mną nie zamkną, a już myślę o tym, kiedy znowu tam wrócę.
Taniec orientalny pochłania duże ilości z małej ilości mojego wolnego czasu ;-P. To często trudny wybór pomiędzy narastającymi obowiązkami studentki, córki swoich rodziców i dziewczyny swojego chłopaka (;-P) a pasją.
Cokolwiek by się nie działo zawsze jest mi mało, mam wieeelki niedosyt i nadzieję, że ten zapał nigdy nie minie. ;-)
Renata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz