Mój taniec, mój świat.
Taniec brzucha po raz pierwszy zwrócił moją uwagę w okolicach klasy maturalnej. Na 18-ste urodziny dostałam od przyjaciółek chustę z monetkami, żeby „przyspieszyć moją decyzję” o rozpoczęciu swojej orientalnej przygody (już wcześniej wspominałam im o tym, że mam pewne obawy co do tego czy to po prostu jest dla mnie). Niedługo potem podarowana chusta brzęczała już od uderzeń moich bioder na pierwszych lekcji tańca brzucha. Początki zresztą prawie nigdy nie są łatwe i daleko było moim ruchom do płynnych „ósemek” instruktorki. Tu podjęłam kolejne kroki – postanowiłam nad sobą pracować dodatkowo, poza zajęciami. Kolejne figury pokazywane na zajęciach doskonaliłam samodzielnie przed lustrem w domu, niejednokrotnie pomagając sobie filmami zamieszczanymi przez inne tancerki w internecie. Każda zdobyta umiejętność bardzo mnie cieszyła i motywowała do dalszych ćwiczeń.
Muszę się przyznać - nigdy nie określiłabym siebie jako specjalnej entuzjastki jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Wyjątkiem było pływanie i jazda na łyżwach. W szkole nie przepadałam za lekcjami w-fu, byłam bardzo słaba w kosza i siatkówkę – do dzisiaj zwyczajna zagrywka przychodzi mi z trudem! Po drodze miałam krótką przygodę z tańcem towarzyskim, który choć sprawiał mi przyjemność, nie był jeszcze „tym”, czego szukałam. Taniec brzucha po prostu mnie oczarował i sprawił, że mimo trudności związanych z wykonywaniem coraz to bardziej zaawansowanych figur, nie potrafiłam tego zostawić. Taniec orientalny potrafi wydobyć esencję kobiecości z każdej z nas, jeśli poświęcimy mu tylko trochę czasu i uwagi. Może być niesamowicie zmysłowy i delikatny zarazem. Pomaga czuć się dobrze ze swoim ciałem i nikogo nie dyskwalifikuje. Jest niezwykle indywidualny – ponieważ każda z nas jest inna, ten sam ruch zawsze będzie wyglądał trochę inaczej u różnych kobiet – nie tylko ze względu na cechy fizyczne, ale i naszą mentalność. I to właśnie jest piękne! To sztuka, której jedyną miarą jest własna satysfakcja.
Jestem kobietą – i chyba tak jak każda kobieta, lubię rzeczy ładne. Profesjonalne, kolorowe kostiumy, akcesoria i biżuteria przyciągają mój wzrok nieustannie (uwielbiam „India shopy” i tym podobne). Wierzcie mi – gadżetomania może być niebezpieczna ;) Nie o to przecież chodzi, najważniejsza jest przyjemność z ruchu, a do tego wystarczy jakikolwiek wygodny strój. Niewątpliwie jednak ta materialna „otoczka” jest niesamowicie kusząca.
Ważną rolę w tańcu odgrywa dla mnie muzyka. Musi mi się podobać. Najbardziej lubię tradycyjną muzykę arabską, instrumentalną i raczej delikatną (choć żywiołowego drum solo też nie potrafię sobie odmówić). Świetnie tańczy mi się do tradycyjnej muzyki bałkańskiej. Mam także swój taneczny autorytet – Sadie Marquardt. Najbardziej fascynujący jest sposób przekazywania przez Sadie emocji i radości jaką czerpie ona z tańca brzucha.
Poza tańcem mam mnóstwo innych zajęć i zainteresowań. Studiuję polonistykę i staram się śledzić współczesne życie literackie. Gram na pianinie i śpiewam, próbuję także pisać własne teksty. Jestem osobą bardzo towarzyską, uwielbiam poznawać nowych ludzi i rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać… Myślę, że wszystko co robię jest zresztą nieustannym dialogiem, czy to z otoczeniem, czy z samą sobą. Za pomocą ruchu, pióra, głosu i nut - próbuję zrozumieć świat.
Alicja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz